Nawet niewielkie sumy - począwszy od kilkudziesięciu złotych -
odkładane systematycznie i inwestowane skutecznie mogą w przyszłości zbudować
fortunę nie do pogardzenia.
Potrzeby posiadania oszczędności nie może zanegować nikt, kto
utrzymuje samodzielnie siebie i rodzinę. Odłożone na "czarną godzinę"
zaskórniaki przydadzą się wcześniej czy później, czy to przy łataniu nagłych
potrzeb finansowych, czy po prostu na realizację marzeń i planów.
Rzecz jednak
nie w tym, by oszczędności posiadać, ale żeby umieć je tworzyć. Cała sztuka
polega na wyrobieniu sobie nawyku systematycznego odkładania pieniędzy, nawet
gdy w naszych możliwościach leży odkładanie tylko niewielkich sum.
Weźmy dla przykładu średnią krajową pensję - 2400 złotych
brutto. Po odliczeniu podatku i kosztów obowiązkowych ubezpieczeń, na rękę
zostaje nieco ponad 1600 złotych. Jak z tej sumy utworzyć oszczędności, aby
finalna kwota nie wydawała nam się śmiesznie niska? Na początek spróbujmy
odłożyć choćby i 5 proc. tej sumy - 80 zł miesięcznie. Po roku będziemy
dysponować kapitałem 960 złotych - 60 proc. naszej pensji. Po 10 latach będzie
już 9600 złotych, czyli 6 pensji, a po 20-u latach 19,2 tys. zł czyli 12
pensji. Co prawda 20 lat to szmat czasu, na początek warto jednak uświadomić
sobie jak wielki potencjał drzemie nawet w niewielkich, lecz regularnie
tworzonych oszczędnościach.
Zwłaszcza, że chodzi nie tylko o ich odkładanie, ale także o
sensowne inwestowanie. Sensowne, to znaczy takie, które zapewni nam w miarę
stałą - niekoniecznie wysoką - stopę zwrotu. To bardzo ważny element planu -
nawet niewielkie różnice w rocznych dochodach, będą miały kluczowe znaczenie w
długim terminie, jeśli uwzględnimy tzw. procent składany, czyli zysk z
inwestycji, który powiększa nasz kapitał.
Ale jak inwestować, a czego unikać - w następnym poście.
Ryszard