Powered By Blogger

sobota, 14 czerwca 2014

Nie bądź pierwszym naiwnym

Poniżej zamieszczam w całości artykuł o tytule :Tymbark z owocami jagód acai? Bloger: 'Soku jest tylko 0,015 proc.'. Firma się tłumaczy zamieszczony na stronie www.gazeta.pl

Mój komentarz poniżej tego artykułu.

Tymbark z owocami jagód acai? Bloger: "Soku jest tylko 0,015 proc.". Firma się tłumaczy

Maltreting.pl

13.06.2014 15:08
Tymbark 100 proc. soku z malin i acai. A acai jest 0,015 proc. Co na to firma?
Tymbark 100 proc. soku z malin i acai. A acai jest 0,015 proc. Co na to firma? (Fot. Gazeta.pl)
Idę o zakład, że słyszeliście o fugu, nawet jeśli na pierwszy rzut ucha wydaje Wam się, że tak nie jest. Fugu to ryba z tej samej rodziny, z której pochodzą nadymki. Nadymki z kolei swoją nazwę zawdzięczają szczególnej reakcji na niebezpieczeństwo: nadymaniu się. Ryby te zwiększają swoją objętość, gwałtownie nabierając wody w usta - trochę jak działy PR.
Fugu też to potrafi, ale to nie PR-owskie zwyczaje przesądzają o jej wyjątkowości. Fugu znana jest przede wszystkim z tego, że w jej wątrobie, jajnikach i skórze znajdziemy jedną z bardziej toksycznych substancji znanych przyrodzie (jeśli ktoś lubi traktować Wikipedię jako wiarygodne źródło informacji, to uprzejmie donoszę, że angielska Wiki twierdzi, że toksyna ta jest 12 razy bardziej zabójcza od cyjanku potasu, natomiast polska - że 1200 razy).

"Nadymki", "wydymki" i fugu

Odpowiednio przygotowana, ostrożnie pozbawiona swoich zabójczych narządów fugu jest jednak jadalna, ba - stała się przysmakiem japońskiej kuchni, cenionym głównie przez amatorów silnych wrażeń. Dobry kucharz potrafi przygotować fugu tak, aby nie pozostał w niej choćby ślad trucizny, bardzo dobry kucharz przygotuje ją tak, by właśnie ślad pozostał. Ślad zbyt ulotny, by zabić, ale wystarczająco silny, by spowodować chwilowe odrętwienie języka smakosza i wywołać dreszczyk emocji wynikający ze świadomości otarcia się o kwestie ostateczne podczas obiadu.

Maspex, właściciel marki Tymbark, z pewnością słyszał o wydymkach i fugu, bo wygląda na to, że niektóre składniki swoich produktów dozował z tak aptekarską dokładnością, z jaką najlepsi japońscy kucharze odmierzają zabójczą toksynę egzotycznej ryby.

Napisałem "wydymkach"?! O rany, przepraszam! Oczywiście miałem na myśli "nadymki"! Nikt tu przecież nie mówi o wydymaniu kogokolwiek!

W każdym razie, jeśli myślicie, że o marketingu homeopatycznym wiecie już wszystko, to musicie zajrzeć do chłopaków z Tymbarku. Nauczą Was pokory.

Tymbarku dokonania różne. W zasadzie niespecjalnie godne uwagi.

"Słoneczny Meksyk" z burakami

Jednak by w lekcji pokory wziąć udział, należy wykazać się pewnym poświęceniem i samozaparciem, gdyż pierwsze tropy prowadzą po bardzo już wydeptanych ścieżkach homeopatii. Możecie trafić na przykład na oznaczony etykietką "wiem, co piję" sok (albo właściwie napój, ale gęsty) z linii Vega w wariancie "Słoneczny Meksyk". Nazwa napoju może sugerować, że znajdziecie w nim wybuchową mieszankę papryczek chili, czerwonej fasoli, kukurydzy, tortilli, robaków z tequili, pancerników i odciętych głów ofiar porachunków gangów narkotykowych, ale nic z tych rzeczy: w składzie znajdziecie przede wszystkim sok z pomidorów, marchwi, jabłek, buraków, pietruszki, papryki, cebuli i porów.

Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie to normalny Meksyk.

Etykietka "Wiem, co piję" zdobi również drugi z soków z linii Vega, czyli "Śródziemnomorski ogród". Śródziemnomorskiego charakteru bronią w nim jedynie oliwki w zatrważającej ilości 0,5% całości, bazylia i ekstrakt z ziół włoskich. Aby znaleźć resztę składników, nie trzeba wybierać się do ogrodu śródziemnomorskiego - wystarczy wizyta w najzwyklejszym, swojskim pracowniczym ogródku działkowym, bo wśród zasadniczych składników soku znajdziecie z grubsza to samo, co w "Słonecznym Meksyku".

1 proc. granatu w Grecji

Możecie trafić na napój "Malina i Mięta", którego lista składników została - w majestacie prawa - ułożona tak, by laikowi mogło się wydawać, że jabłko i malina są ważniejszymi składnikami napoju niż na przykład kukurydza - gdy tymczasem to ona odpowiada za znakomitą większość zawartości cukrów w napoju i jest jej (a właściwie produkowanego z niej syropu glukozowo-fruktozowego), jeśli dobrze liczę, jakieś 6-7 razy więcej niż soku z maliny. 

Możecie wreszcie trafić na "inspirowany Grecją" napój z granatów, w którym zamiast granatu należałoby się spodziewać co najwyżej zawleczki, bo sok z tego dumnie eksponowanego na etykiecie owocu stanowi raptem 1 proc. produktu.

Jednak, jako się rzekło, produkty te to nic szczególnego w świecie homeopatycznego marketingu. To w zasadzie jego utrwalony kanon. Żeby poznać prawdziwą awangardę tego nurtu, trzeba się wybrać do Biedronki.

Zapraszam więc - oglądamy:



(Oglądamy, naprawdę - to nie reklama Tymbarku, tylko produkcja własna: dalsza część tego tekstu z obiecanym szczytowym osiągnięciem marketingu homeopatycznego)* WPIS POCHODZI Z BLOGA MALTRETING.PL >>>

Redakcja postawiła poprosić o komentarz w tej sprawie firmę Tymbark. Na zarzuty Maltretingu.pl opowiedziała Dorota Liszka, rzeczniczka firmy Maspex, producenta Tymbarku:

"Zgodnie z prawem, gdy dany składnik jest podkreślony w oznakowaniu środka spożywczego, należy na opakowaniu podać jego ilościową zawartość, co też czynimy. Podkreślamy, że świadomy konsument zapoznaje się ze wszystkimi informacjami na opakowaniu, a nie traktuje ich wybiórczo.

W przypadku soków Vita Complex - wyraźnie na opakowaniu zaznaczamy, że jest to "Sok z owoców i marchwi, częściowo z soków zagęszczonych", natomiast informacja na froncie "100% soku z maliną i acai" mówi, że sok zawiera między innymi także malinę i acai.

Pragnę podkreślić, że nie z każdego owocu można uzyskać pojedynczy sok 100 proc. nadający się do bezpośredniego spożycia. Do tej grupy należą między innymi czarna porzeczka, wiśnia, acai, cytryna, malina itd., dlatego też z ich udziałem opracowywane są produkty wieloskładnikowe, na bazie słodszych soków, np. soku jabłkowego, winogronowego czy gruszkowego, aby smak był akceptowalny przez konsumentów. Tym bardziej, że do soków owocowych 100% nie dodaje się cukru, co jest zabronione prawem".

* Tytuł i śródtytuły należą do redakcji

Dlaczego zamieściłem ten artykuł?
Bo jest on jaskrawym dowodem na cwaniactwo i tupet producentów. Sprytnie sformułowany opis poprzez  podpięcie, dołączenie do niego nośnych nazw produktów (jagody acai, maliny, granaty itp) - które są zamieszczone w minimalnych, a nawet w śladowych ilościach zamiast obiecywanych 100%, to perfidny sposób na poprawę sprzedaży. Sposób na promowanie swojego produktu w klasie jakościowej, której ten nigdy nie osiągnie.  Takie metody są częste zarówno przy sprzedaży żywności, artykułów z zakresu chemii gospodarczej, suplementów diety, elektroniki, samochodów.

Nie na darmo wymieniłem suplementy diety- tutaj także bardzo łatwo w opisie zastosować podobne metody. Jaki stąd wniosek? Czytać etykiety, sprawdzać w internecie,a by nie dołączyć do stada naiwnych.

Nie obawiam sie podobnych sytuacji, jeżeli chodzi o produkty StarLIfe, ale "pozor " zachować trzeba zawsze.

Ryszard Musiał

Chcesz zamieścić swoje uwagi, zrób to poniżej w komentarzach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz